Wnętrzarska filozofia - czyli o naszym mieszkaniu słów kilka

- 14 września


Ponieważ już na wstępie szumnie ogłosiłam to miejsce blogiem lifestylowo-wnętrzarskim (a jeśli ostatnio nie wybrzmiało to odpowiednio wyraźnie to teraz powtarzam :) ) to wypadałoby co nieco o tych moich wnętrzach powiedzieć.

Dla mnie wygląd miejsca, które nazywam domem jest bardzo ważny. Nie potrafię się zrelaksować i dobrze czuć tam, gdzie mi się nie podoba. Kropka. Jestem estetką wnętrzarską i będę do tej pory kombinować, przestawiać i malować aż mi spasuje. Są osoby, którym to rybka jak mieszkają. Są też tacy, którzy stwierdzą, że najważniejsze żeby było czysto i na głowę nie kapało. Owszem obie rzeczy są ważne, ale jest jeszcze coś co z czterech ścian tworzy ukochane wnętrze i jest tym własnie design. 

Sporo czasu poświęcam na przeczesywanie sieci w poszukiwaniu inspiracji, a później wcielam je w życie. No może nie wszystkie bo chyba musiałabym mieć dom z dwudziestoma pokojami by się ze wszystkim zmieścić :) Każdy kto mnie zna wie, że ciągle przy czymś majsterkuję, zmieniam. Często też na pytanie Gdzie kupiłaś? odpowiadam Zrobiłam i jestem z tego po stokroć szczęśliwsza niż gdy zakupię "gotowca".

Zahaczamy tu o kwestię, którą chciałabym już na początku zaznaczyć. Umówmy się, że milionerką nie jestem więc nie mogę w każdej chwili ot tak wyrzucić wszystkich mebli z salonu i kupić nowych, bo właśnie mam takie natchnienie. O nie. Mój wewnętrzny racjonalista i (tak tak) dusigrosz mi na to nie pozwolą. Ale też zazwyczaj nie rezygnuję całkowicie z mojej wizji. Zawsze jest coś co mogę zmienić niskim nakładem kosztów i siłą rąk własnych (czy też małżonka po kilku umiejętnych prośbach). 

Dlatego na Simple Reasons pokażę wnętrza powiedziałbym "na każdą kieszeń". Bo bardzo często  jest tak, że spodoba mi się jakiś element wystroju, ale jego cena zabija. I rozumiem, że projektant musi zarobić, że to praca jak każda inna i należy się za nią zapłata. Szanuję to. Nigdy nie posunęłabym się do jawnego plagiatu i czerpania z tego zysku. Uważam jednak, że jeśli coś mnie zainspiruje i mogę spróbować wykonać to sama, na własny użytek, to nikomu tym krzywdy nie zrobię. Stąd na pewno znajdziecie tu sporo projektów DIY.

Ale wracając do głównego tematu czyli mojego M. Mam to szczęście, że przed trzydziestką, w naszym pierwszym mieszkaniu udało mi się odkryć/stworzyć "własny styl" i zgodnie z nim urządzić tę przestrzeń. Nie obyło się bez kilku wpadek, ale ogólna i spójna myśl wnętrzarska się zrodziła. U mnie w mieszkaniu ma być jasno, przestronnie ale i przytulnie. Sterylne białe wnętrza podobają mi się tylko na zdjęciach. Moje pokoje są skandynawskie, ale "ocieplone" nutką koloru i naturalnym drewnem. Biel, szarość i czerń znajdziecie zarówno w mojej szafie jak i na niej samej :) To ukochane kolory bazowe, które od czasu do czas zdradzam z pastelowym dodatkiem.

W następnych postach pokażę wam jak ta moja "wnętrzarska filozofia" zagrała w naszym salonie. Do usłyszenia już wkrótce.



Może Cię też zainteresować:

1 komentarze